perfumy ze znakiem zapytania

Dołączył: sierpień 2014. #Podejrzane perfumy z perfumesco i e-glamour. Piątek, 27 maj 2016, 20:26. Witam forumowiczów. Zamówiłem ostatnio szarego w wersji intense z perfumesco jednak zwróciłem go ze względu na wątpliwości co do oryginalności. Opakowanie miało wycięte żyletką fragmenty takie jak identyfikator oraz z tego co Idealny aromat dla Leo będzie połączeniem klasycznego kwiatowego zapachu ze szlachetnymi nutami drzewnymi. Narcyz zainspiruje przedstawicieli tego znaku, zwróci optymizm. Refleksja o cechach przywódczych człowieka tego znaku podąży za modą, wybierze zapachy eleganckie i dynamiczne, wykwintne i delikatne. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Prywatna ochrona dla Jarosława Kaczyńskiego pod znakiem zapytania. "Coś, co nie mieści się w standardach". O ochronie prezesa PiS mówił we wtorek marszałek Sejmu Szymon W efekcie wyniki ostatnich miesięcy roku mogą znacząco zmienić obraz nawet całego roku. – Rynek e-commerce na pewno odnotuje wzrosty w końcówce roku. Jednak spodziewamy się, że będą 7. Ile składników zazwyczaj zawierają perfumy ? Bardzo różnie. Perfumy mogą zawierać 10, 50, 100 lub więcej różnych materiałów, ale niekoniecznie wynika to z tego, że zapach wykonany w 300 jest lepszy od tego, który zawiera 10. Kluczem jest to, jak różne składniki mieszają się ze sobą, aby “rozmawiać” z Tobą. 8. Eine Frau Nach Einem Treffen Fragen. Na temat perfum krąży w sieci wiele faktów i mitów. Niektóre z nich są uporczywie powtarzane przez osoby, które tak naprawdę nie mają rzetelnej wiedzy na ten temat, a swoje przekonania kształtują wyłącznie na podstawie internetowych forów. Dzisiaj odpowiemy na dziesięć najciekawszych i najczęściej zadawanych pytań dotyczących perfum, aby rozwiać wszelkie wątpliwości osób, które pragną dowiedzieć się czegoś więcej o zapachach będących nieodłącznym elementem naszego życia. 1. Co zrobić, aby zapach utrzymywał się dłużej? Podstawą trwałości perfum na skórze jest jej odpowiednie nawilżenie. Jeżeli chcemy dłużej cieszyć się ulubionym zapachem, powinniśmy zadbać o właściwe nawilżenie ciała bezzapachowym kremem lub balsamem przed zaaplikowaniem perfum. Bezzapachowe specyfiki o charakterze nawilżającym będą w tym przypadku lepsze, aby ich zapach nie zmieszał się z zapachem perfum. 2. Czy to prawda, że miejsc intymnych nie należy perfumować? Zdecydowanie nie powinno się spryskiwać okolic intymnych, które charakteryzują się szczególną wrażliwością. Taki zabieg może doprowadzić do infekcji oraz licznych podrażnień. 3. Dlaczego te same zapachy pachną inaczej na różnych osobach? Na zapach perfum ma wpływ wiele różnorodnych czynników, na przykład rodzaj skóry, geny, przyjmowane leki (w szczególności antybiotyki), stosowana dieta, stres oraz temperatura ciała. Właśnie dlatego te same perfumy pachną inaczej na różnych osobach. 4. Czy perfumy dobrze jest przechowywać w łazience? W wielu domach to właśnie w łazience można znaleźć perfumy, jednak nie jest to dobre miejsce na ich przechowywanie. Przede wszystkim ze względu na dużą wilgotność oraz wahania temperatur, które źle wpływają na zapachy zamknięte we flakonach. Tracą one zarówno na jakości, jak i na trwałości. 5. Czy można spryskiwać perfumami włosy? Teoretycznie można, gdyż na włosach zapach perfum długo się utrzymuje, jednakże odradza się takie zabiegi ze względu na szkodliwe działanie perfum na włosy. Perfumy, ze względu na znajdujący się w nich alkohol, wysuszają włosy i niekorzystnie wpływają na ich kondycję. 6. Czy to prawda, że testery są intensywniejsze? Wiele osób twierdzi, że zapach testerów jest zdecydowanie intensywniejszy, jednak nie jest to prawdą. Producenci nie mogą pozwalać sobie na celowe wprowadzanie swoich klientów w błąd, gdyż jest to niezgodne z prawem, zatem testery pachną dokładnie tak samo, jak normalne produkty. 7. Czy kobiety mogą używać męskich zapachów? Naturalnie. Każdy z nas preferuje inne nuty zapachowe, dzięki czemu kobiety z powodzeniem mogą używać perfum teoretycznie przeznaczonych dla mężczyzn. Coraz częściej można zaobserwować na rynku perfumy z oznaczeniem „unisex”, które doskonale nadają się dla obu płci. 8. Czy perfumy mają datę ważności? Każdy flakon z perfumami bądź opakowanie opatrzone są numerem seryjnym, w którym zaszyfrowane są dane dotyczące daty produkcji. Czas, w którym możemy bezpiecznie korzystać z perfum jest zróżnicowany dla każdego modelu, więc nie można sugerować się datą ważności jednej perfumy w odniesieniu do drugiej. 9. Kiedy najlepiej testować perfumy? Perfumy najlepiej testować rankiem, ponieważ nasz węch jest wtedy najbardziej "sprawny" i wiarygodny. Innym czynnikiem są oczywiście mniejsze kolejki w perfumeriach. 10. Jaka forma jest prawidłowa: „perfumy”, „perfum” czy „perfuma”? Na koniec warto odpowiedzieć na pytanie dotyczące samej nazwy alkoholowo-wodnych roztworów kompozycji zapachowych. Wiele osób często błędnie używa sformułowań "ta perfuma" lub "ten perfum". Należy jednak zauważyć, że zawsze powinniśmy mówić "te perfumy”. czasami zapytał(a) o 21:14 Co to za perfumy? Jak się nazywają perfumy ze znakiem zapytania albo wykrzyknikiem, i gdzie mogę je dostać? 0 ocen | na tak 0% 0 0 Odpowiedz Odpowiedzi playmate odpowiedział(a) o 18:39 Coty Exclamation, lecz nie są to perfumy tylko woda toaletowa sa na i pewnie w drogeriach maczek ale to jest juz ogólnie oldskul :D 0 0 Uważasz, że ktoś się myli? lub Kod umieszczony na flakonie oraz kartoniku perfum, to numer seryjny służący do odczytywania daty produkcji perfum. Składa się on zazwyczaj z samych cyfr lub cyfr oraz liter. Numer seryjny umieszczany jest zwykle na spodzie flakonu, jednak zdarza się, że umieszczany jest na tylnej ścianie lub z boku flakonu. Oznaczenie serii, z której pochodzi dany flakon perfum może być wytłoczone bezpośrednio na flakoniku lub znajdować się na naklejce umieszczonej na spodzie flakonu. Każdy z producentów stosuje własny system numerowania flakonów. – Strony pomocne przy odkodowywaniu perfum – – Po wpisaniu numeru seryjnego pojawia się komunikat o nieodnalezieniu danych produktu – flakon perfum może pochodzić z edycji limitowanej – takie flakony mogą mieć inne oznaczenia (mogą różnić się także pojemnością, wyglądem i opakowaniem zewnętrznym) – flakon perfum mógł zostać zakupiony w lotniskowej strefie wolnocłowej – takie flakony mogą mieć odmienne oznaczenia (zdarza się, że różnią się także pojemnością) – niektóre marki dość często zmieniają swoje numeracje – zabiegi takie spowodowane mogą być próbą utrudnienia „podróbkowiczom” zadania i chęcią uniemożliwienia im tworzenia podróbek łudząco przypominających oryginał. Każda wyprodukowana podróbka równoznaczna jest z brakiem zarobku danej marki. Producenci zmieniają numerację także w wyniku reformulacji perfum, gdy zmieniany jest przykładowo skład perfum. Wprowadzenie unowocześnionego modelu pociąga za sobą zmianę numeru seryjnego perfum. Powszechną praktyką stosowaną przez producentów jest także stosowanie tego samego kodu np. co 10 lat. – flakon perfum może być produktem nieoryginalnym – dotyczy to jedynie podróbek najsłabiej wykonanych. Podróbki „lepszego rodzaju” posiadają identyczny numer seryjny, jak ten umieszczony na produktach oryginalnych. Ponadto, należy pamiętać, że identyczny kod na perfumach i na kartoniku nie świadczy o oryginalności perfum. „Podróbkarze” niestety coraz lepiej podrabiają perfumy i coraz częściej można natrafić na egzemplarz z jednakowym kodem zarówno na flakonie, jak i na kartoniku. – Przykłady numerów seryjnych na flakonach perfum – – Co sugeruje data produkcji odczytana z numeru seryjnego Możemy dowiedzieć się ile czasu dany egzemplarz prawdopodobnie „przeleżał” na sztucznie oświetlanej półce w perfumerii. Kupując perfumy zakładamy, że są nowe i świeże. Teoretycznie możemy zakupić perfumy których data ważności od momentu ich otwarcia wynosi np. 36 miesięcy (data ważności wynikająca ze znaku PAO), a które przeleżały na półce w perfumerii 15 lat. Przy dacie ważności określonej za pomocą PAO nie mamy gwarancji, że kupiliśmy perfumy wyprodukowane stosunkowo niedawno. Tak więc możemy kupić perfumy których data ważności wynosi 36 miesięcy od ich pierwszego użycia, a tak naprawdę proces prowadzący do utraty właściwości perfum mógł rozpocząć się dużo wcześniej poprzez przechowywanie perfum w nieodpowiednich, szkodzących im warunkach. Warto więc sprawdzać kiedy perfumy zostały wyprodukowane, by mieć pewność, że kupujemy produkt nieskazitelnie nowy. Kiedy wchodziła Carolina Herrera Good Girl oczywiście od razu pofrunęłam do perfumerii wstępnie ją powąchać. Trochę się przestraszyłam, bo moje pierwsze wrażenie było zgoła odmienne od wszystkich zachwytów, wręcz nie mogłam zrozumieć, skąd ta ogólna ekscytacja? Byłam trochę zaniepokojona, czy może ze mną jest coś nie tak z powodu braku entuzjazmu? Z mieszanymi uczuciami poszłam do domu i zakupiłam parę próbek do testów, aby na spokojnie przebadać zapach. Czas mijał, ja zużyłam wszystko co miałam i zapomniałam o Good Girl. Niedawno na sklepowej półce znowu rzucił mi się w oczy charakterystyczny flakon i zapragnęłam ponownie wrócić do tych perfum. Dzięki uprzejmości jednej z członkiń perfumowej grupy facebookowej dostałam mega szansę na powtórne rozpatrzenie mojego zdania, ponieważ pewna nadzwyczaj dobra dusza, która miała na zbyciu końcówkę zapachu, postanowiła mi ją podarować w ramach prezentu świątecznego! I jakby tego było mało rozmiar bucika też spory, dzięki czemu do zdjęć posłużył idealnie. Dzięki takim ludziom jeszcze wierzę w ludzkość (tak samo jak w życie po życiu, inny wymiar, duchy, ufo, wielką stopę… itp., itd… 🙂 Ja tak na serio :P), a karma wraca :). Kasiu, jeśli czytasz recenzję, to oficjalnie dziękuję po stokroć!! Wracając do meritum… mam problem z tym zapachem, bo początek jest świeży, środek specyficzny, a zakończenie dobre. Nie wiem jak to się dzieje, ale o ile pierwsze wrażenie jest zachęcające, tak większość czasu noszę te perfumy ze znakiem zapytania nad głową :P. Wita nas owocowa bergamotka na migdałowym polu. Fajnie to wyszło, dość intensywnie i szkoda, że tak krótko trwa, bo świeżość ulatuje w tempie ekspresowym, a ja szybko zaczynam czuć coś na styl przypalonego syropu dentystycznego. Podczas znieczulenia zęba spływa do gardła trochę specyfików lekarskich i to jest właśnie ta cierpko-gorzka woń, gryząca i osiadająca na śluzówce + moment rozwiercenia zęba, kiedy unosi się specyficzny, podduszający zapach ;). Dodatkowo jak byłam mała na rynku istniały bardzo gorzkie mikstury lecznicze z toną słodzików, aby zagłuszyć niedobry smak. To połączenie syropu na kaszel z dentystą, tworzy etap, który nie jest dla mojego nosa zbyt miły, aczkolwiek nie jest też odpychający, bo uważam, że nieśmiała obecność migdałów w jakiś sposób próbuje ratować sytuacje. Taka dziwna sprawa, bo z jednej strony ten aromat mnie lekko mierzi, ale z drugiej chcę i tak dalej go wąchać… o co chodzi? :). Ten element jest charakterystyczny dla Good Girl, na jednej skórze idzie w bardziej ostre tony (tak jak u mnie), a na innych w ciepłym kierunku. Patrząc na skład i starając się wydedukować, co wywołuje tak dziwny w moim odczuciu efekt, to jest to podpalana tuberoza z mocno gorzkim kakao i bobem tonka (w internecie można wyczytać, ze niektórzy wyczuwają „przypaloną oponę”. Co prawda opony u mnie nie ma, ale jest syrop 😛 i to zasługa w dużej mierze właśnie tuberozy oblanej bobem tonka). Biorąc pod uwagę, że mamy tu do czynienia z mainstreamem, to ten kwiat jest tu w postaci głębokiej, odurzającej i fajnie drapieżnej w słodkiej otoczce. Po około godzinie kompozycja znacznie łagodnieje, efekt spalenizny lekko ustępuje niemrawej świeżości, która stara się przedrzeć przez gęstą warstwę. Niestety przygaszona już dentystyczna woń wciąż daje o sobie znać, co sprawia, że wymienione w nucie serca pozostałe kwiaty są przymglone dla mojego nosa. Co jakiś czas ewidentnie mają ochotę wydać swoje świeże oblicze, ale przytłoczone tuberozą i całokształtem nie dają rady. W zasadzie ta nieoczywista próba subtelności kwiatów jest zapewne celowa, bo dzięki nim zapach nie jest mimo wszystko ciężki. No i zakończenie, to jest ten fragment, który sprawia, że Good Girl otula swoim obliczem. Kakao z mlekiem, z dodatkiem okruszków migdałów, płatków czekolady z laską wanilii, posypane fasolą tonka. Mmmm palce lizać :). Końcówka jest w stylu gourmet, ale bardziej deserowym, aniżeli przesłodzonym. I bardzo dobrze, bo super współgra z poprzednią fazą. Właśnie w tę puszystą podstawę przez cały czas trwania zapachu wtopione są wszystkie składniki. Żałuję, że kawa, która znajduje się w składzie, niestety nie została przeze mnie odnaleziona. Jeśli jesteście fanami La Vie Est La Belle to się zawiedziecie, słodycz tu obecna jest przytłumiona i wysublimowana oraz nie w takiej ilości jak w uśmiechu od Lancome. Zapach jakoś szczególnie się nie rozwija, bo ciągle prześladuje mnie ta typowa tuberozowo – syropowo – dentystyczna nuta :P. Zaskoczona jestem natomiast trwałością, gdyż przez pierwsze godziny zapach jest intensywny i wyczuwalny z daleka (ciągnie się spory warkocz), a przez kolejne traci sukcesywnie na swojej projekcji i robi się bliskoskórny. Utrzymuje się na skórze około 10 h, na włosach czułam je jeszcze następnego ranka. W lato te perfumy będą męczące, ale w pozostałe części roku jak najbardziej się sprawdzą. Nie powiedziałabym również, że zapach jest typowo wieczorowy, wręcz przeciwnie – na co dzień jak znalazł, dla Pań, które chcą się lekko wyróżnić ;). To może teraz napiszę coś o najbardziej kontrowersyjnej części Good Girl – flakon. Tworząc go, Carolina Herrera czerpała inspirację ze słynnego cytatu Marylin Monroe: „Daj dziewczynie odpowiednie buty, a podbije świat.”. Na to samo wskazywałoby hasło przewodnie : „It’s good to be bad”. Taka trochę figlarna przewrotność, bo nazwa wskazuje na bycie „grzeczną dziewczynką”, za to flakon i zawartość podsuwają nam zupełną odwrotność, bo uwierzcie mi, ale tak nie pachnie zwyczajne dziewczę :). W rezultacie narodziła się piękna butelka o profilu seksownych szpilek z obcasem w kształcie sztyletu. I wiecie co? Mi się to podoba! Jeśli ktoś lubi pochwalić się swoją kolekcją przed znajomymi, to Carolina Herrera na pewno zwróci uwagę każdego. Skoro Jean Paul Gaultier rzucał w nas śnieżnymi kulami i popiersiami, a Paco Rabanne doszedł do samego Olimpu i obdarował wszystkich sztabkami złota, to dlaczego kobiece buty miałyby być złe? Nie bądźmy hipokrytami :). Fakt, że do torebki się nie nadadzą z powodu sporego prawdopodobieństwa uszkodzenia, ale wizualnie jest to coś innego, odważnego i atrakcyjnego zarazem. Podsumowanie Ogólnie rzecz biorąc z Good Girl mam mały problem, bo z jednej strony po gruntownym przetestowaniu zrozumiałam ich popularność, a z drugiej nie wiem, czy to nie będzie u większości osób chwilowe zauroczenie. Tuberoza z kakao robi naprawdę ogromną robotę i mimo, że odbieram tę woń w kierunku gryzącego aromatu, to muszę dać za to połączenie plusa, bo jest to coś co je jednak wyróżnia. Na mnie zapach idzie w kierunku cierpko-gorzkim, słodkim na końcu. Jest kobieco i z pazurem, ale jednocześnie nie ma tu nic, czego już nie było… niestety z czasem może powiać nudą, a tuberoza może zmęczyć. Uważam, że te perfumy nie są jakoś mega wytworne, ale zarazem nie ma też tandety, co można było łatwo osiągnąć przy słodkich składnikach. Trwałość naprawdę dobra, projekcja też, ale kompozycja bez fajerwerków. Jakby nie patrzeć „bucik” pasuje wielu osobom, więc polecam do przetestowania tym, którzy lubią słodkie aromaty z delikatnym przytupem. Niestety te szpilki mnie lekko uwierają… chyba w tym wypadku zainwestuje w trampki Ale zużyje do końca, bo gdzieś tam w odległej galaktyce jakiś głos z tyłu głowy mi podpowiada, że może jednak ta tuberoza nie jest taka zła? :)… . A Wam pasuje pantofelek od Caroliny Herrery? :). Specyfikacja zapachowa:Kategoria: orientalno – kwiatowe – Nuta głowy: kawa, migdały, bergamotka– Nuta serca: jaśmin, tuberoza, róża bułgarska, kwiat pomarańczy– Nuta bazy: wanilia, fasola tonka, kakao Twórca: Louise Turner Rok powstania: 2016 Pojemności: 30 ml, 50 ml i 80 ml Trwałość:Znakomita– skóra do 10 h, ubrania 24 h Podziel się: To uczucie narodziło się na planie kultowego serialu „Niania”. Ona grała w nim tytułową rolę Frani Maj, on odpowiadał za reżyserię i scenariusz. Z czasem poczuli, że łączy ich coś więcej niż praca. Stronią od medialnego zgiełku, dlatego długo utrzymywali tę relację w tajemnicy. W końcu ona z właściwym sobie poczuciem humoru oznajmiła: „Sypiam z reżyserem! Nie wiem jak wy, koleżanki…”. Doczekali się synka, któremu nadali imię Xawery. Strzegą prywatności. „Im mniej się o tym mówi w wywiadach, im rzadziej łazi się na ścianki, tym bardziej się udaje. Przynajmniej tak jest u nas”, przyznaje aktorka. Do ołtarza im nie spieszno. „Jakoś nie ciągnie mnie do żeniaczki. Zresztą ja bez ślubu czuję się bardziej sexy!”, stwierdza przekornie. Oto historia miłości Agnieszki Dygant i Patricka Yoki. Urszula i Tomasz Kujawski: „Mamy za sobą wiele zakrętów, ale na szczęście udało nam się pozbierać” Agnieszka Dygant ma za sobą nieudane małżeństwo z Marcinem Władyniakiem Zanim Agnieszka Dygant na poważnie związała się z reżyserem i scenarzystą Patrickiem Yoką, była żoną aktora Marcina Władyniaka. Młodzi poznali się podczas wspólnych studiów na pierwszym roku łódzkiej filmówki. Ślub wzięli mając zaledwie 25 lat. Później aktorka opowiadała, że Marcin oczarował ją tym, że nie był żadnym zakochanym w sobie narcyzem, jak to bywało wśród aktorów. „Przy takim facecie trudno nie być szczęśliwą, to po prostu ideał”, podkreślała. Po zakończeniu studiów wspólnie z mężem przeprowadzili się z Łodzi do Warszawy, licząc na rozwój aktorskiej kariery. W 1998 roku dostali angaż do filmu „Farba”. Jednak to Marcin odegrał w produkcji bardziej znaczącą rolę. Aktorka na swoje pięć minut musiała jeszcze trochę poczekać... W 2001 roku Agnieszka Dygant przyjęła rolę sprzątaczki Mariolki w serialu „Na dobre i na złe”, następnie zagrała policjantkę „Czarną” w „Fali zbrodni”. Z dnia na dzień stawała się coraz bardziej popularna. Z kolei jej mąż po udziale w „Na Wspólnej” przestał otrzymywać nowe propozycje aktorskie. Nie czekając biernie na rozwój wydarzeń, rozpoczął studia operatorskie. Ich drogi coraz mocniej zaczęły się mijać. Aż w końcu w 2006 roku doszło do rozwodu. „Mieli dla siebie mało czasu, przestali się rozumieć i walczyć o gasnące uczucie”, pisano w mediach. Mimo że byli osobami publicznymi, rozwiedli się z klasą, po cichu, bez wzajemnych oskarżeń i kłótni. Aktorka mocno to przeżyła. Rozczarowanie sprawiło, że na dobre zraziła się do instytucji małżeństwa, ale nie do miłości... Czytaj także: Dzieliło ich 9 lat, połączyło zamiłowanie do muzyki. Oto historia miłości Tomka Makowieckiego i Reni Jusis Fot. Prończyk/AKPA Marcin Władyniak, Agnieszka Dygant, premiera sztuki "Stosunki na szczycie", rok Agnieszka Dygant i Patrick Yoka: historia poznania W trakcie kręcenia zdjęć do serialu „Fala zbrodni”, Agnieszka Dygant poznała reżysera i scenarzystę Patricka Yokę. Mający afrykańskie korzenie mężczyzna zrobił na aktorce piorunujące wrażenie. Jednak o żadnym romansie nie było mowy. Kobieta tkwiła wówczas w związku małżeńskim. Dopiero rozwód i ponowne spotkanie na planie serialu „Niania” sprawiło, że tych dwoje zakochało się w sobie bez pamięci. Nie chcąc zapeszyć, początkowo nie afiszowali się ze swoimi uczuciami. Gwiazda miała bowiem z tyłu głowy rozpad pierwszego małżeństwa, dlatego wolała zachować swoje szczęście tylko dla siebie i ukochanego. Media jednak nie dawały im spokoju. Paparazzi śledzili każdy krok aktorki, licząc na pikantne zdjęcia, w prasie zaś pojawiało się mnóstwo spekulacji, dotyczących ich miłosnej relacji. W końcu Agnieszka nie wytrzymała i podczas konferencji ramówkowej TVN, szczerze oznajmiła: „Sypiam z reżyserem! Nie wiem jak wy, koleżanki…”. W wywiadzie dla magazynu „Twój Styl” zdradziła, czym tak naprawdę urzekł ją Patrick Yoka. „Polot. Rozmach. To, że zawsze ma plan. (...) Lubię, kiedy mężczyzna zna się na czymś, coś wie, ma własny mocny punkt widzenia. I jest niepokorny. (...) Lubię, że łamie rutynę dnia. Czymkolwiek. Ciekawą rozmową, której się nie spodziewałaś. Albo przyniesie ci ze sklepu coś, czego w życiu jeszcze nie jadłaś. I jest fajnie. Nieprzewidywalnie”, stwierdziła. Czytaj także: Adrianna Biedrzyńska jest zakochana od dziesięciu lat. Długo czekała na wielką miłość Fot. Mateusz Jagielski/East News Agnieszka Dygant, Patrick Yoka, premiera filmu „Służby specjalne”, Warszawa, rok Agnieszka Dygant i Patrick Yoka zostali rodzicami syna Xawiera 13 marca 2010 roku Agnieszka Dygant i Patrick Yoka powitali na świecie syna Xawerego. Aktorka przyznała, że pojawienie się na świecie maluszka wywróciło jej życie do góry nogami. „Nagle z osoby posiadającej swoje życie na własność, zainteresowania, przyzwyczajenia, znajomych, wyjścia i przyjścia o różnych porach dnia i nocy stajesz się osobą uzależnioną od małego człowieka, który potrzebuje opieki 24 godziny na dobę”, opowiadała na łamach „Gali” dodając jednocześnie, że za wiele nie straciła zostając mamą. „Przed dzieckiem też za często nie wychodziłam na szalone imprezy, nie było ekstremalnych atrakcji, z których musiałam zrezygnować na rzecz czasu spędzanego z synkiem. Zresztą, szybko zapominasz, jak to było przed, to wyświechtane zdanie, ale prawdziwe”, przyznała. Po rocznym urlopie i siedzeniu w domu z synkiem, zapragnęła wrócić do pracy. Wtedy przyjęła rolę Agaty Przybysz w serialu „Prawo Agaty”. Na planie ponownie współpracowała ze swoim życiowym partnerem. Nie przypuszczała jednak, że praca nad nowym serialem pochłonie aż cztery lata. Czas, który mogła spędzić z dzieckiem, ostatecznie poświęcała na granie prawniczki. Wtedy zrozumiała, że dziecko stanowi dla niej priorytet. Kiedy serial dobiegł końca, z ulgą wróciła do domu i rozsmakowała się w macierzyństwie. „Spędzałam na planie po 12 godzin. Odbijało się to na moim zdrowiu. Do tego doszło poczucie winy związane z synem. Wyszłam z domu, gdy miał rok a wróciłam, kiedy miał pięć lat. Pamiętam moment, jak okazało się, że nie panuję nad domowymi sprawami”, zdradziła. „Poczułam, że chcę z nim spędzić więcej czasu, lepiej go poznać, pobyć z nim na co dzień. Tym bardziej, że to był ważny dla niego moment, bo zmieniał przedszkole, szedł do zerówki. Chciałam przy nim być”. Rozłąka z dzieckiem sprawiła, że stała się mamą nadopiekuńczą. Mimo wszystko stara się, żeby taką nie być. Agnieszce Dygant zależy, aby jej syn wyrósł na samodzielnego i odpowiedzialnego mężczyznę. Dlatego stara się nie odrabiać za niego lekcji, tylko namawia syna, by sam zadbał o swój tornister. „Próbuję nie być mamą, która codziennie wyciąga z tornistra syna książki i zeszyty i sprawdza, czy wszystko już odrobione. Próbuję dać Xawierowi przestrzeń po to, by wyrabiał w sobie nawyk samodzielności”, cytuje gwiazdę portal „ Rodzice konsekwentnie chronią prywatność swojego syna przed mediami. Nie pokazują się z nim publicznie ani nie publikują jego zdjęć w internecie. Z fotografii wykonanych przez paparazzi wiadomo tylko tyle, że 12-latek posiada burzę brązowych loków, jego twarz natomiast pozostaje zakryta. Aktorka zapytana w jednym z wywiadów, czy miała ochotę posłać Xawiera do jakiegoś programu typu talent show, kategorycznie zaprzeczyła. Doskonale wie, jak trudna bywa praca w show-biznesie. Dlatego nie zamierza czynić ze swojego syna dziecięcego celebryty... Czytaj także: Poznała go dzięki mamie, jest w drugiej ciąży. Tak rodziła się miłość Lary Gessler do Piotra Szeląga Fot. Zuza Krajewska, Bartek Wieczorek Agnieszka Dygant Fot. Mateusz Jagielski/East News Agnieszka Dygant, Telekamery Tele Tygodnia 2015, Warszawa, rok Agnieszka Dygant i Patrick Yoka: wspólna praca - tak, ślub - nie Agnieszka Dygant i Patrick Yoka wielokrotnie mieli okazję ze sobą współpracować. Zaczęło się od „Fali zbrodni”, następnie była „Niania”, „Prawo Agaty” a ostatnio spotkali się na planie czwartej części filmu „Listy do M”. W trakcie wywiadu u Kuby Wojewódzkiego gwiazda przyznała, że praca „ze swoim facetem nie jest taka hop-siup”. „Polega to na tym, że ja lubię grać wtedy, kiedy czuję, że ja dobrze gram. A, na przykład, jak jest próba i ja coś tam proponuję, i czekam ze znakiem zapytania, i pytam się: "I jak?", a on mówi: „fajnie”, wtedy ja wiem, co jest w tym fajnie, bo ja go znam bardzo dobrze. I wiem, że jak mówi „fajnie” do aktorki, to jest źle”, wyznała, tym samym ujawniając kulisy pracy z partnerem. Wspólna praca powoduje, że zakochani bywają też o siebie zazdrośni. „Patrick jest reżyserem i czasami bywam zazdrosna o emocje, które łączą go z aktorkami na planie. Sama jestem aktorką i wiem, jak można na tym budować swoją atrakcyjność i przekonanie o własnej wartości i wyjątkowości. To daje poczucie szczęścia i jest warte wszystkich pieniędzy. Pewnie stąd się biorą fascynacje, a bywa, że i romanse na planie”, oznajmiła aktorka w tygodniku „Na żywo”. Patrick Yoka również bywa zazdrosny o swoją piękną ukochaną. Zwłaszcza, gdy Agnieszce partnerują na planie tacy aktorzy, jak Piotr Adamczyk, Tomasz Kot czy Leszek Lichota. Z tym ostatnim zagrała parę w serialu „Prawo Agaty”, którego reżyserem był nie kto inny niż... Patrick Yoka! Według informatora „Na żywo” sceny miłosne między bohaterami granymi przez Dygant i Lichotę zostały ograniczone do minimum, aby nie wzbudzać dodatkowej zazdrości u reżysera. „Żadnego dotykania, scen w łóżku. Nawet nie było dubli scen pocałunku. Patrick stwierdzał, że scena jest OK i kręciliśmy dalej. Jak widać, oboje wolą chuchać na zimne”, donosił tygodnik. Mimo że oboje są popularni i odnieśli ogromny sukces zawodowy, nie afiszują się ze swoją miłością. Zamiast brylować na czerwonych dywanach i udzielać wywiadów, wolą zostać z dzieckiem w domu lub wyjechać poza miasto. I to właśnie w tym upatrują sukces swojego związku. „Im mniej się o tym mówi w wywiadach, im rzadziej łazi się na ścianki, tym bardziej się udaje. Przynajmniej tak jest u nas”, stwierdziła gwiazda „Niani”. Aktorka i reżyser tworzą niezwykle wspierającą się parę. Jednak pomimo dość długiego stażu związku, Agnieszka Dygant nie planuje ponownie stawać na ślubnym kobiercu. „Jakoś nie ciągnie mnie do żeniaczki. Zresztą ja bez ślubu czuję się bardziej sexy!”, stwierdziła przekornie w tygodniku „Na żywo”. Życzymy Agnieszce i Patrickowi wszystkiego najpiękniejszego. Czytaj także: Leszek Lichota i Ilona Wrońska: „Małżeństwo jest instytucją zbędną! Można szczęśliwie żyć bez urzędowych papierów” Fot. Radoslaw NAWROCKI / Forum Daria Widawska, Agnieszka Dygant, Patrick Yoka na planie serialu "Prawo Agaty", Warszawa, rok Fot. Mateusz Jagielski/East News Agnieszka Dygant, Patrick Yoka, premiera filmu „Służby specjalne”, Warszawa, rok

perfumy ze znakiem zapytania